max i Gabrysia w Polsce CZĘŚĆ/2
Dzień dobry!Co u Was słychać

My nie możemy przestać zwiedzać tego wspaniałego miasta, jakim jest Kraków! Jest tu tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, że każdą wolną chwilę spędzamy zwiedzając!
Pan Jacek !
No tak! Oczywiście… pan Jacek! Zapytałem pani siedzącej w kasie czy zna może naszego starszego przyjaciela. Powiedziała nam, że pracuje on w zamku i jest strażnikiem. Wskazała nam drogę i wyruszyliśmy w stronę zamku na długo oczekiwane spotkanie… Muszę Wam powiedzieć, że Gabrysia przez całą drogę tak mocno mnie trzymała za rękę, że omal nie narobiła mi siniaków!
Wiesz jakie są zamki! Takie duże, ciche i ponure! Brrrr… Nagle ktoś dotknął mojego ramienia i podskoczyłam niemal pod sam sufit! Bałam się, że to duch albo gorzej… smok!
Smok raczej nie dotknął by ci ramienia Gabrysia, tylko pożarł od razu w całości hihi
Już dobrze, Max. Byłam lekko nerwowa, przyznaję… Gdy się odwróciliśmy nie było oczywiście za nami nikogo innego, tylko pan Jacek – strażnik zamku i nasz przyjaciel poznany w pociągu do Krakowa…
Przywitał nas bardzo serdecznie i zapytał czy chcemy usłyszeć dalszą część legendy o Smoku Wawelskim. Brzmiało to mniej więcej tak:
“Książę Krak ogłosił wszystkim rycerzom z bliska i daleka: “Kto zabije smoka, dostanie ode mnie pół królestwa i moją córkę za żonę”. Wielu dzielnych rycerzy stawało do walki ze smokiem. Żadnemu jednak nie udało się go pokonać. W końcu młody szewc, który przypatrywał się dokładnie tym wszystkim zmaganiom, wpadł na wspaniały pomysł! Wypchał skórę owcy siarką i podrzucił pod pieczarę smoka. Głodny potwór zobaczywszy smakowitą owieczkę nie zastanawiał się długo – pożarł ją jednym tchem!
Zaraz potem poczuł pieczenie w brzuchu. Z każdą chwilą piekło go coraz bardziej. Spragniony pobiegł na brzeg Wisły i począł łapczywie pić wodę z rzeki. Wypił jeden łyk, drugi, trzeci, ale ciągle nie mógł ugasić pragnienia. Pił więc dalej, pił, aż pękł! Miasto zostało uwolnione od straszliwego smoka, a szewc otrzymał od króla obiecaną nagrodę i poślubił jego córkę. I oczywiście żyli oni długo i szczęśliwie…”
Szczęśliwe zakończenia lubię najbardziej!
To tylko legenda, Gabryia!
No tak, ale na pewno jest w niej ziarnko prawdy! Takie historie… znaczy legendy mogą zdarzyć się czasem naprawdę. Co Wy o tym sądzicie?
Tak czy inaczej, Kraków nam się bardzo spodobał i chętnie tu wrócimy! Ale jutro wyruszamy już w dalszą drogę do… Holandii! Ciekawe czy tam też mają podobne legendy?
Oczywiście wysłaliśmy Wam pocztówkę z Polski! Listonosz powiedział, że wyrzucił ją gdzieś, gdzie jest zawsze bardzo głośno…. Ciekawe co to za miejsce? Nie mam bladego pojęcia, ale może Wy już wiecie!
Do zobaczenia,
Max i Gabrysia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz