sobota, 22 sierpnia 2009

max i Gabrysia w Polsce CZĘŚĆ/2

Dzień dobry!
Co u Was słychać :D

My nie możemy przestać zwiedzać tego wspaniałego miasta, jakim jest Kraków! Jest tu tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia, że każdą wolną chwilę spędzamy zwiedzając!

Czy chcielibyście usłyszeć koniec legendy o smoku? Z Waszych komentarzy wynikało, że wielu z Was zna tę słynna polską legendę. Ale nie odmówimy sobie przyjemności opowiedzenia Wam jej jeszcze raz, tak jak usłyszeliśmy ja od starca na zamku Wawelskim. Udało mi się w końcu namówić nieco przerażoną Gabrysię, aby udać się na zamek na spotkanie z panem…hmmm…jak on miał na imię?

Pan Jacek !

No tak! Oczywiście… pan Jacek! Zapytałem pani siedzącej w kasie czy zna może naszego starszego przyjaciela. Powiedziała nam, że pracuje on w zamku i jest strażnikiem. Wskazała nam drogę i wyruszyliśmy w stronę zamku na długo oczekiwane spotkanie… Muszę Wam powiedzieć, że Gabrysia przez całą drogę tak mocno mnie trzymała za rękę, że omal nie narobiła mi siniaków! ;)

Wiesz jakie są zamki! Takie duże, ciche i ponure! Brrrr… Nagle ktoś dotknął mojego ramienia i podskoczyłam niemal pod sam sufit! Bałam się, że to duch albo gorzej… smok!

Smok raczej nie dotknął by ci ramienia Gabrysia, tylko pożarł od razu w całości hihi ;)

Już dobrze, Max. Byłam lekko nerwowa, przyznaję… Gdy się odwróciliśmy nie było oczywiście za nami nikogo innego, tylko pan Jacek – strażnik zamku i nasz przyjaciel poznany w pociągu do Krakowa…

Przywitał nas bardzo serdecznie i zapytał czy chcemy usłyszeć dalszą część legendy o Smoku Wawelskim. Brzmiało to mniej więcej tak:

“Książę Krak ogłosił wszystkim rycerzom z bliska i daleka: “Kto zabije smoka, dostanie ode mnie pół królestwa i moją córkę za żonę”. Wielu dzielnych rycerzy stawało do walki ze smokiem. Żadnemu jednak nie udało się go pokonać. W końcu młody szewc, który przypatrywał się dokładnie tym wszystkim zmaganiom, wpadł na wspaniały pomysł! Wypchał skórę owcy siarką i podrzucił pod pieczarę smoka. Głodny potwór zobaczywszy smakowitą owieczkę nie zastanawiał się długo – pożarł ją jednym tchem!

Zaraz potem poczuł pieczenie w brzuchu. Z każdą chwilą piekło go coraz bardziej. Spragniony pobiegł na brzeg Wisły i począł łapczywie pić wodę z rzeki. Wypił jeden łyk, drugi, trzeci, ale ciągle nie mógł ugasić pragnienia. Pił więc dalej, pił, aż pękł! Miasto zostało uwolnione od straszliwego smoka, a szewc otrzymał od króla obiecaną nagrodę i poślubił jego córkę. I oczywiście żyli oni długo i szczęśliwie…”

Szczęśliwe zakończenia lubię najbardziej! ;)

To tylko legenda, Gabryia!

No tak, ale na pewno jest w niej ziarnko prawdy! Takie historie… znaczy legendy mogą zdarzyć się czasem naprawdę. Co Wy o tym sądzicie?

Tak czy inaczej, Kraków nam się bardzo spodobał i chętnie tu wrócimy! Ale jutro wyruszamy już w dalszą drogę do… Holandii! Ciekawe czy tam też mają podobne legendy?

Oczywiście wysłaliśmy Wam pocztówkę z Polski! Listonosz powiedział, że wyrzucił ją gdzieś, gdzie jest zawsze bardzo głośno…. Ciekawe co to za miejsce? Nie mam bladego pojęcia, ale może Wy już wiecie!

Do zobaczenia,
Max
i Gabrysia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz