sobota, 29 sierpnia 2009

Max i Gabrysia W Afryce CZĘŚĆ/3

Witajcie!

Jesteśmy z powrotem na blogu! W Afryce mieliśmy nieco problemów z połączeniem stąd nasze małe opóźnienie, za które chcemy Was przeprosić! Ale sami wiecie, że w podróżach różnie bywa. ;) Udało nam się w końcu wydostać z Sahary! Nie było to łatwe zadanie, ale żadna pustynia (nawet ta największa! ) nie jest w stanie powstrzymać takich dwóch super reporterów jak my! Dalsza część naszej podróży po Afryce zawiodła nas na safari do Zimbabwe!

Zimbabwe mieści się w południowej części Afryki i można tam znaleźć wiele pięknych parków narodowych. Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem tych wszystkich zwierząt, które udało nam się tam spotkać! :-o

Gdy jechaliśmy po parku naszym jeepem z przewodnikiem, podeszła do nas bardzo blisko ogromna żyrafa! Mogliśmy zaobserwować jak jadła liście z wysokiego drzewa! Ale żyrafa ma tak długą szyję, że żadna wysokość nie powstrzyma ją przed znalezieniem obiadu. ;) Wiecie, że żyrafy mogę osiągnąć nawet 5 metrów wzrostu? A ich umaszczenie stanowi kamuflaż, naśladujący rozproszone światło sawanny.

Widzisz, Max safari to wspaniały sposób, aby podziwiać i fotografować dziką przyrodę i wspaniałe zwierzęta! To o niebo lepsze niż zoo, ponieważ można obserwować zwierzęta w ich naturalnych środowisku. Podczas zwiedzania parku, trafiliśmy także na stado antylop, które popijały wodę z jeziora. To piękne zwierzęta, takie zwinne, zgrabne i szybkie!

Rzeczywiście safari to wspaniała sprawa, Gabrysia. Ale przyznam, że wolę obserwować zwierzęta bezpiecznie z samochodu… Żyrafy i antylopy są sympatyczne i spokojne, ale wyobraź sobie głodnego lwa! Nie chciałbym go spotkać na swojej drodze…

Masz rację, Max. Niektóre dzikie zwierzęta są niebezpieczne dla ludzi i lepiej trzymać się od nich z daleka. Jednak ta wyprawa po afrykańskiej sawannie była niesamowita! Widzieliśmy jeszcze słonie, bawoły, hipopotamy i krokodyle! Przejechaliśmy także obok rzeki Zambezi i widzieliśmy z daleka wspaniałe Wodospady Wiktorii. które wcześniej były nazywane przez miejscowych Mosi-oa-Tunya, co w języku plemienia Kololo oznacza Dym, który brzmi.

Następnie spędziliśmy noc w namiotach. Było trochę niewygodnie i bałem się, że znajdę skorpiona albo innego strasznego gościa w swoim śpiworze… Brrr…

Ale z ciebie tchórz, Max! :D

Ja??? Nieprawda… To nie nie ja krzyczałem za każdym razem, gdy jakiś dziwny szelest czy dźwięk pojawił się blisko namiotu…

Ale ja naprawdę coś usłyszałam! Jestem pewna, że jakieś zwierze przechodziło niedaleko naszego namiotu! Najpierw usłyszałam niepokojący ryk, a potem ujrzałam cień wielkości naszego samochodu! To musiało być wielkie zwierze… Jeszcze się trzęsę, gdy o tym pomyślę….

I kto tu jest tchórzem? ;)

Szczerze mówiąc baliśmy się tak samo. Nie wiedzieliśmy co za dzikie zwierze mogło się kręcić wokół naszego obozowiska… Baliśmy się ruszyć z naszych śpiworów, więc siedzieliśmy cicho aż zwierze odejdzie…

Jednak ciekawość super reporterów okazała się większa niż strach i po pewnym czasie ostrożnie wyszliśmy z naszego namiotu, by zobaczyć tajemniczego gościa… Chcecie wiedzieć kogo tam zobaczyliśmy? Opowiemy Wam wszystko nieco później! :-)

Trzymajcie łapy na pulsie,

Hakuna matata!

Max & Gabrysia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz